Przygody Kapitana Frontbutta

Zwykły wpis

W akademiku, i podejrzewam, że na uczelni też, mnóstwo osób interesuje się anime i mangą. Czekam na stypendium, więc póki co nie rzuciłam się na mangowariackie pierdoły, jak wiele znajomych. I jestem z tego zadowolona, bo jak przeglądam te wszystkie figurki, zawieszki, broszki, zakładki, to stwierdzam, że większość jest absolutnie badziewna. Na przykład spędziłam dobre pół godziny ze współlokatorką, żeby złożyć figurkę jakiegoś debila, której non stop odpadały ręce. Po tych wszystkich staraniach koleś nadal wyglądał mocno ułomnie, więc pewnie taka jego uroda. Mnie by było szkoda 20 złotych na taki szajs. Gość został ochrzczony Capitan Frontbutt (Kapitan Dupoprzód), bo najpierw przez pomyłkę złożyłyśmy go na odwrót. I tak wyglądał lepiej niż w wersji ostatecznej.

kripi głowa jest kripi

Kible w Japonii to temat na magisterkę. Pierwsze spotkanie nastąpiło na lotnisku, gdzie naprawdę nie miałam pojęcia jak spłukać wodę. Bałam się nacisnąć cokolwiek, żeby nie ochlapało mnie albo wciągnęło. Deska się sama podgrzewała, co trochę przerażało. Na szczęście toalety w akademiku są najzwyczajniejsze na świecie, bez kokpitu do startowania w kosmos. Ten kokpit posiadają za to kible na uczelni:

kapsuła ratownicza statku kosmicznego

Proszę docenić moje poświęcenie, gdyż byłam absolutnie zaambarasowana robiąc zdjęcia kiblowi. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś wlezie i mnie zauważy. Są bardziej zaawansowane toalety, ale nie będę robić zdjęć każdej muszli klozetowej, z której korzystam. Są też „stópki” czy „tureckie toalety”, czy „kucanki”, jak kto co zwie.

kokpit do odpalenia rakiety NASA

Może warto jeszcze wspomnieć uroczą historię dotyczącą łazienek. W japońskich firmach zauważyli, że mają ogromne straty na wodzie w damskich toaletach. Okazało się, że kobiety nie chciały, żeby wydała się największa tajemnica wszechświata – kobiety też są ludźmi i wydalają. W związku z tym zagłuszały wszelkie odgłosy przez wielokrotne spuszczanie wody. Teraz prawie każda japońska muszla klozetowa ma wbudowany dźwięk spuszczanej wody. Ja zwykle go nie używam, bo natężenie dźwięku jest na poziomie startu odrzutowca i potem wytaczam się z kabiny trochę przygłucha, krwawiąc z uszu.

przypadkowy automat do gry

Bardzo blisko uczelni jest szpital. Koleżanka już zaliczyła poważny wypadek na rowerze, póki co nie mam od niej wieści, więc mam nadzieję, że porządnie się nią zajęli. Urocze są malutkie karetki, które oprócz emitowania dźwięku podobnego co i u nas, dodatkowo mówią: proszę zachować ostrożność, jadę, proszę zachować ostrożność, jadę – absolutnie milutkim głosem małej Japoneczki. Tylko nieczuła świnia by jej nie przepuściła.

wjazd do starej części szpitala i karetka na sygnale

Uczelnia posiada ze 4 olbrzymie boiska i jedno małe. Te duże są dla klubów, często mijam uczelnianą drużynę bejsbolistów, którzy uwielbiają się rozciągać na matach na chodniku. Wysocy, umięśnieni, w fajnych wdziankach. Był pomysł, że potkniemy się o nich, artystycznie przewrócimy, a oni będą nas ratować, ale niestety usunęli się z drogi. Już trzy razy.

boisko

damska drużyna nie mam pojęcia czego

U nas dzieci boją się wielkich psów, szczurów, ewentualnie pani z sąsiedztwa, a dzieci w Japonii boją się kruków. Ja się nie dziwię, te dziady są wielkości małego psa i zwykle tak się spasą, że ledwo latają. Dźwięki, które wydają, też nie należą do najprzyjemniejszych. Polski kruk robi plus minus coś jak kraak. Japońskie robią KRAAAAKRKRAAAA. Nie przegapisz. Darzy się je takim szacunkiem jak u nas szczury. Śmieci do wywiezienia zostawia się w specjalnej siatce, żeby nie przyleciały i nie rozwlekły wszystkiego po ulicy.

stadko na remontowanej świątyni

Pojechałam do Osaki, która mnie przeraziła wielkością. Mówili mi, że jak odwiedzę Tokio, to nic nie będzie mi straszne. Jestem przyzwyczajona do maluteńkiego Cieszyna i spokojnego (poza maczetownią) Krakowa, więc zrejterowałam po 2 godzinach.

taki wysoki budynek widziałam tylko w Pekinie

Tsūtenkaku – Wieża Sięgająca Nieba (przy okazji reklama firmy Hitachi)

Poniżej Tennōji park i zoo, gdzie znalazłam trochę wytchnienia.

z dalszej perspektywy

Kioto z kolei chyba było mi przeznaczone. Przepiękne, spokojne miasto, z mnóstwem świątyń. Za drugiej wojny światowej wstawili je na pierwsze miejsce do rozwalenia bombą atomową, ale na szczęście jeden ważniacki koleś spędził tu miesiąc miodowy z żoną i usunął Kioto z listy. Chwała mu za to.

widoczek

Moja pierwsza odwiedzona w Japonii świątynia:

Byōdō-in, który jest na 10jenówce

I druga. Podobała mi się o wiele bardziej, pewnie ze względu na to, że trzeba się wspiąć prawie na czworakach na wzgórze, na którym ją zbudowali, a wiadomo, że wysiłek fizyczny podnosi poziom endorfiny. Nieważne, w każdy razie widoki były warte każdego kroku.

Kiyomizu dera – Świątynia Czystej Wody

Kioto w oddali

Kioto słynie z dobrej herbaty. Z zieloną herbatą można kupić wszystko – lody, ciasteczka, kuleczki ryżowe, wszystko. Nie przepadam za lodami, więc żarłam ciasteczko z herbacianym nadzieniem.

ciasteczko i herbatka w jednym

2 uwagi do wpisu “Przygody Kapitana Frontbutta

  1. No i wreszcie legendarne toalety! :D Nie mam nic przeciwko byś robiła zdjęcia wszystkim, które widzisz, może być z tego ciekawy album.
    Jak daleko masz od siebie do Osaki i Kioto?
    O krukach już czytałam, ale widzę, że nie doceniałam ich grozy 8D A gołębie tam masz?
    Ta kiotyjska światynia wygląda super <3 (Odkąd lata temu zobaczyłam ją w Love Hinie chcę ją odwiedzić!)
    I jeszcze z pytań – widzę parczki, ale jak jest z drzewami w centrum dużych miast? Są jakieś oazy zieleni czy raczej nie spotyka się pojedynczych drzew?

    W ogóle super są Twoje notki, zabawne i pełne zdjęć :D Tak trzymać!

    • Do Osaki mam pół godziny, do Kioto 20 minut.
      Jest pełno gołębi, szczególnie koło dworca.
      Jest bardzo dużo zieleni, szczególnie w Kioto (bo co rusz świątynia i rzeka) i Hirakacie (bo zadupie). W Osace zależy w którym miejscu.

Dodaj odpowiedź do Darya/lemurilla Anuluj pisanie odpowiedzi